Strach 2

\
W nawiązaniu do tej notatki, interesujący wywiad z Grossem.

[...] długo trwało zanim przyjąłem do wiadomości ogrom nienawiści do Żydów, która była faktem i potwornych szkód, jakie to wyrządziło w tkance polskiego życia zbiorowego. Bardzo długo nie zdawałem sobie z tego sprawy. Pierwsze moje dwie książki, napisane już w Ameryce, w ogóle nie poruszają tematu losu Żydów i antysemityzmu. Oczy otwierały mi się powoli w ciągu ostatnich piętnastu lat. Wreszcie zrozumiałem, w jak wielkim stopniu jest to zjawisko kluczowe dla zrozumienia historii europejskiej XX wieku [...].

Biorąc pod uwagę jego historię rodzinną, można zrozumieć, że nie uświadamiał sobie całościowego obrazu powojennej rzeczywistości polskiej. Być może wychował się w etosie "pomocowym" - Polacy ratowali żydowskich współobywateli nie bacząc na konsekwencje. Można jednak zapytać jak doszedł autor "Strachu" do obecnego , jak sam mówi "zaabsorbowana przemocą i cierpieniem"? Osobiście znam ludzi, którzy będąc uratowanymi w czasie wojny, nie chcą przyjąć do wiadomości faktu istnienia innej, gorszej rzeczywistości okupacyjnych relacji między sąsiadami. Ciekaw zatem jestem zmiany, jaka dokonała się (być może) w autorze.

[...] Nie prowadzono statystyki, śledztwa często utykały w martwym punkcie" - podkreśla. Mimo że Gross zdaje sobie sprawę, że źródła historyczne dotyczące tego problemu są bardzo ubogie, sądzi, że wyciąganie z nich wniosków jest najzupełniej uprawnione. [...]

Wysuwano już wiele zastrzeżeń co do rzetelności warsztatu historycznego Grossa. Zastanawiam się czy faktycznie autor ma mocne podstawy do szafowania liczbami, czy nie zawyża ich (wydaje się, że w przypadku "Sąsiadów" tak właśnie się stało). Jest to niebezpieczne, bo daje krytykom do ręki prosty i skuteczny argument - skoro Gross myli się co do liczby ofiar, jest nierzetelny, kłamliwy i kto wie czyje interesy reprezentuje.
Poza tym nie chciałbym żeby dyskusja wokół "Strachu" sprowadzała się do matematyki, nie o to przecież chodzi.

[...] Trzeba pamiętać o tym, że większość polskich Żydów zginęła. Nawet gdyby zebrać wszystkich tych, co przeżyli i mają jakiś tytuł do roszczeń, to i tak chodziłoby o drobną cząstkę, ułamek tego żydowskiego majątku, którym po wojnie wzbogaciło się polskie społeczeństwo [...].

Czy to znaczy że przed wojną żydzi mieszkający w Polsce nie zaliczali się do "polskiego społeczeństwa"? To przecież nie był majątek przybyszów z Marsa, tylko ludzi, którzy zazwyczaj od setek lat tworzyli społeczeństwo polskie. Dlaczego autor operuje tutaj kategoriami narodowców?
Uważam, że cała ta frazeologia "Polaków, którzy ratowali/mordowali Żydów" jest błędem. Dopóki będziemy używać w dyskusjach takich określeń, dopóty będziemy wypychali ze świadomości, że przecież ci ratowani/mordowani byli takimi samymi ludźmi, współobywatelami, sąsiadami właśnie. Czyż nie powinniśmy zatem mówić raczej o "Polakach ratujących/mordujących innych Polaków"? Przeciwstawianie sobie Polaków i Żydów, jakby były to zupełnie odmienne gatunki ssaków odczłowiecza obie strony.

[...] Jeżeli doszłoby do oskarżenia w prokuraturze, to byłaby to taka sama kompromitacja Polski, jak kompromitacja Turcji, która postawiła przed sądem Pamuka, za to że wspominał o przeprowadzonej przez Turków rzezi Ormian. To będzie miało podobny oddźwięk na całym świecie [...].

Bardzo prawdopodobne niestety...
\

Podobne posty



1 comments:

20 stycznia 2008 11:52 Anonimowy pisze...

Wątpliwości co do rzetelności warsztatu Grossa, wątpliwości co do tez, wątpliwości do liczb przezeń podawanych i przede wszystkim (w moim przypadku)wątpliwości co do intencji... ale co do jednego wątpliwości nie mam - książka świetnie się sprzedaje, przyniesie duuuże zyski, znów ktoś zarobi na strachu...

Prześlij komentarz