Rynek książki w Polsce

\
Fragmenty artykułu z Gazety:

Polski rynek książki od roku 1991 powiększył się dziesięciokrotnie. W 2007 roku przychody wydawnictw były rekordowo duże, ukazało się prawie 13 tys. nowych tytułów. [...]

Ponad połowa rekordowego przychodu (2490 mln zł) to oczywiście zasługa publikacji fachowych (prawo, biznes i informatyka), słowników, encyklopedii i podręczników. A reszta?

[...]

Numer jeden to bezspornie "Świadectwo" kardynała Stanisława Dziwisza i Giana Franca Svidercoschiego (TBA Komunikacja Marketingowa) - w 2007 roku rozeszło się w liczbie 850 tys. egzemplarzy. Potem długo nic. Miejsce drugie (170 tys.) należy ex aequo do książek "Kuchnia Polska. 1001 przepisów" Ewy Aszkiewicz (Publicat) oraz drugiego tomu "Nowych przygód Mikołajka" (Znak). To i tak niewyobrażalnie dużo w porównaniu z pozycjami, które wydawnictwa uważają za swoje ubiegłoroczne hity. [...]

A tutaj nieco statystyk czytelnictwa.

Cieszy wzrost ilości wydawanych książek (oby tak dalej), choć biorąc pod uwagę ilość publikacji fachowych (ponad połowa rynku), część tego wzrostu to czytelnictwo "wymuszone" - literatura fachowa czytana jest często "z wyrachowania" (muszę przeczytać, żeby zdać ten cholerny egzamin...). Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale jednak... Wolałbym, żeby czytelnicy sięgali po książki z chęci dowiedzenia się czegoś nowego, poznania innych światów, doświadczenia tego niezwykłego uczucia przebywania w innej rzeczywistości. Nie narzekam jednak...

Patrząc na "Top 3" sprzedaży zastanawia tak duża przewaga książki kard. Dziwisza. Jest tak ciekawa, czy po prostu zadziałał nimb osobistego sekretarza "naszego" Papieża? Mikołajek jest może fajny i śmieszny, ale żeby aż tak? A gdzie jest literatura piękna? Słabo... O poezji nie wspominając...

Ciekaw jestem waszych opinii...

Podobne posty



6 comments:

11 stycznia 2008 10:07 T. pisze...

czytam sobie właśnie ten bestseller, drugiego Mikołajka i odkrywam coś, co w dzieciństwie nie zwróciło mojej uwagi. ta książka lansuje niezwykle seksistowski model świata. nie chodzi nawet o to, że bohaterami są chłopcy, a dziewczynka (Jadwinia) pojawia się niezwykle rzadko. najbardziej rażą domowe układy w domu Mikołaja. ojciec czyta gazetę, mama gotuje. wczoraj w tramwaju z pracy przeczytałem fragment, w którym tata oburza się, że obiad jeszcze nie jest na stole ("już powinien być"), a mama, choć z przekąsem, przeprasza, że się opuszcza w obowiązkach... nie jestem feministką, ale jakoś dziwnie się poczułem.
co nie zmienia faktu, że to książka miła i bardzo zabawna.
żeby nie było, że oddaję się tylko takim łatwym lekturom - przed Mikołajkiem czytałem książki Pamuka i Sebalda, a za parę dni zamierzam zacząć trudną zapewne lekturę nowego Grossa.

11 stycznia 2008 21:40 T. pisze...

no i właśnie poprawiłem statystyki sprzedaży książek w Polsce, bo kupiłem sobie w Merlinie owego Grossa, a do tego na dokładkę Kereta i Dawkinsa. mają przyjść w ciągu dwóch dni. mam nadzieję, że starczy mi Mikołajka do wtorku... :-)

12 stycznia 2008 23:16 jakow pisze...

oby tak dalej...

Ciekaw jestem Twojej opinii po przeczytaniu Grossa.

13 stycznia 2008 11:02 T. pisze...

ja się tego Grossa boję.
boję się, że to będzie zbyt ciężkie.
na pewno podzielę się wrażeniami. pewnie u mnie na blogu.

13 stycznia 2008 19:20 Anonimowy pisze...

Ja oprócz "Strachu" Grossa zamierzam przeczytać jeszcze "Po zagładzie" Marka Chodakiewicza... ciekawa jestem tej polemiki :)

15 stycznia 2008 22:55 Anonimowy pisze...

aha! Mikołajek jest doskonały, tylko jeśli chodzi o te "seksizmy" proszę pamiętać KIEDY powstawał (obecnie drukowane opowiadania pochodzą z archiwum autora). nasz świat i nasze doświadczenia/wyobrażenia o rodzinach (mam na myśli początki 21. wieku) są zupełnie inne, niż to co było 50 lat temu. kiedyś wpadł mi w ręce esej słynnej polskiej feministki o Muminkach. baba pisała tam o "wycofanej erotycznie roli mamy Muminka" (to nie cytat, tylko podsumowanie tezy). to nieporozumienie w odniesieniu do książki pisanej przed 50-u laty przez osobę (Tove Jansson) ukształtowaną 90 lat temu. nie można rozpatrywać książki z przeszłości w oparciu o modele społeczne z naszej epoki, bo to pomyłka. nie to stanowi o wartości przekazu książki. jeśli w naszych czasach studiujemy np. Misznę i chcielibyśmy zastosować do niej nasze relacje i naszą wrażliwość na tematy społeczne doszlibyśmy do bezbożnych wniosków, Chasweszalom.

Prześlij komentarz